Wczoraj mówili w telewizji ze palenie świeczek jest strasznie niezdrowe. To znaczy siedzenie w chałupach w których się pali masa świeczek. Podobno równie dobrze można stać i wąchać spaliny na krakowskich alejach. Dajcie mi spokój. Te świeczki to moja ostatnia deska ratunku. Nareszcie się doczekałam ze Pimpek mi wyrósł z łapania się za wszystko (teraz je tylko gasi i łudzi się ze mu pozwolimy zapalić) to teraz wymyślają jakieś idiotyzmy.
Więc mało dzisiaj optymizmu w moich słowach. Po prostu zima mi tak daje w dupę ze poszłabym najchętniej spać do marca.
A pozatym mamy dziurę w dachu. Fajnie, nie?
Na poprawienie humoru - dzieci na Adasiu, w upalny lipcowy dzień. Kiedy było jasno i ciepło:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz