Wczoraj wygrzebalam się na trening, po długiej przerwie. Dziś jak sie obudzilam myślałam ze zdechne, wszystko mnie bolało. Każdy mięsień. I głowa. Myślałam ze to od tego biegania i pojechałam do pracy.
Masakra. Dotrzymalam do 12 bo miałam kupę ludzi zaproszoną na demonstracje naszego nowego interaktywnego projektora ( o którym G wiem ale musiałam się
szybko nauczyć) i poddalam się. I od sześciu godzin leżę na kanapie z gorączka i się wciekam. Nie mam czasu na chorowanie, dopiero przecież cały weekend przesmarkalam. A teraz pewnie grypa.
Christian cały dzień goni i na noc do pracy. Kochana, kochana najlepsza mama zajęła się mną, dziećmi i chalupą, jak zwykle mnie nie zawiodła. Teraz tylko marże o tym żeby małe talibany poszły spać żebym ja tez mogła.
Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz