2012-01-16

Katar, chomik i nic wiecej

Po calym tygodniu pracy weekend mi sie troche zknocil. W piatek o 15 bylam zdrowa i zadowolona, umawiajac sie z Paulina na winko w sobote. O 17 wlazlam do domu ze spikiem jak niagara i spedzilam caly weekend smarkajac obdrapany nos. Zarazilam sie od Joasi, ktora juz w drugi dzien po feriach wrocila usmarkana. Dzis juz katar pod kontrola bo przeniosl sie na meza, i wyglada na to ze on posyla dalej synkowi.

Trudno, na katar sie nie umiera wiec przezyjemy.

Prosze, pare zdjec z weekendu, ktory skladal sie, poza smarkaniem, z lekcji plywania dzieci, obiadkiem u mamy, siedzeniem w domu i krotkim wyskokiem na placyk z dzieciakami:


















No i zapomnialam o jednej rzeczy! Mojej przyjaciolki i sasiadki Niny corka na gwiazdke dostala chonika. To synek Marti tez chcial chomika i kupił sobie za uskladana forsę. Chomik go pogryzl i wrocil do sklepu. Dostal nowego, ktory nie gryzie. Tylko jest pewien sęk - Martin sie teraz potwornie boi tego zwierza. Jego mama tez się boi. Siostra tez, swojego nie, ale tego. A najbardziej boi się chomik którego te kochane głupki próbują złapać w rekawicach. Chociaż nic im nie zrobił.

Ja się na szczęście nie boje malych zwierzatek z futerkiem (poza lemurami które u nas w zoo ci wlaza na łeb) więc już od tygodnia im codziennie składam wizyty i oswajam chomika. Taki słodki pyszczek to ma! Już się co raz bardziej do ludzi przyzwyczaja, i niedługo będę zbędna.



Chomik Hasse, mój nowy kolega.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz