A potem nadszedł pierwszy dzień świąt, który jest najlepszym dniem. Święty spokój i żadnych planów. Christian z dziećmi pojechał do kina i spokój przez pare godzin był po prostu nie do opisania. Potem kolega z synkiem wpadł na kawę, na obiad była zupa grzybowa z uszami a na kolacje inne resztki wigilijne.
Dziś dalej siedzę w domu. I może ktoś wpadnie. Może Mia z rodziną, chyba że będzie rodzic synka. Ma termin na 2/1 ale straszą ze ewentualnie musi się urodzić wcześniej bo ma wysokie ciśnienie. Może kuzyn Christiana z żoną. Zobaczymy.
Do pracy idę dopiero 9 stycznia. I wiem ze z chęcią pójdę. Ale na razie jest mi tak dobrze...!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz